Wywiad z Jolantą Sollares!

Sollares ma już 7 lat. Publikujemy wywiad z założycielką Instytutu o wyzwaniach, działaniu i realizacji siebie.

CZUJĘ SIĘ SPEŁNIONA KIEDY DZIAŁAM I TWORZĘ

Jolanta SOLLARES -Założycielka Instytutu Kultury Romańskiej Sollares. Swoją pasję do języka hiszpańskiego i kultury przeistoczyła w zawód. Rzuciła ciepłe zaplecze korporacyjne, zdjęła garsonkę, rozluźniła ciasny kołnierzyk „ poszła w kolor” i zaczęła budować firmę od zera. Nie stworzyła jedynie szkoły językowej ale środowisko, skupiające miłośników najpiękniejszych języków świata: hiszpańskiego, portugalskiego, włoskiego i francuskiego oraz szeroko pojętej kultury tych regionów. Jest kreatorką wielu wydarzeń artystycznych. Wpływa na otoczenie, inspiruje do rozwoju zainteresowań. Dba o ludzi, animuje relacje, działa na rzecz tolerancji.  Jeśli coś robi zawsze jest to działanie kompleksowe i konsekwentne. Myśli i działa strategicznie. Nie boi się zmian a wręcz podąża za nimi. Ufa życiu i wsłuchuje się w intuicję. Skupia wokół siebie artystów, pięknych i wrażliwych ludzi. Bo piękno przyciąga piękno!.

Czy Sollares to twoje nazwisko?

Nie, Sollares to nazwa marki którą stworzyłam. Często jestem o to pytana. Można śmiało powiedzieć że to mój pseudonim 🙂 Jak to się stało? Po prostu ludzie zaczęli do mnie mówić Pani Sollares i tak zostało. Stwierdziłam że chyba dobrze wpisuję się w klimat firmy skoro tak się dzieje. W pełni to zaakceptowałam 🙂

Co oznacza Sollares?

W wolnym tłumaczeniu to słoneczna przystań. Od samego początku tworzenia Instytutu taki był mój cel. Stworzenie przyjaznej i inspirującej przestrzeni, która jest odskocznią od codzienności. I tak się dzieje. Sollares przyciąga niesamowitych ludzi. Zarówno Słuchacze kursów językowych jak i lektorzy to osobowości. Większość nauczycieli to artyści. Wśród nich jest śpiewaczka, są malarze, fotograf, pisarze, aktorzy…A studenci Sollares to w większości ludzie z pasją, dla których rozwój własny jest priorytetem. Ja to czuję i takich ludzi przyciągam.

Instytut Kultury Romańskiej w Piasecznie. Trzeba mieć wyobraźnię aby wejść na rynek z takim projektem?

Niektórych faktycznie to zaskakuje, zwłaszcza osoby pracujące w strukturach korporacyjnych. Kiedyś usłyszałam „to nieprawdopodobne aby żyć z tego co się wymyśliło”. Jak się okazuje to jest możliwe. Uwielbiam ten moment zaskoczenia, kiedy ktoś po raz pierwszy wchodzi do Sollares z szarej Piaseczyńskiej ulicy i znajduje się „w innej bajce” … Tak miało być 🙂 ! Kreatywne projekty mogą powstawać wszędzie. Miejsce nie ma znaczenia. Sollares się przyjął w Piasecznie, bo odpowiada na potrzeby ludzi. Przez 7 lat udało mi się zintegrować dużą społeczność.

Kto zatem przychodzi do Sollares?

W większości to kobiety. Podobne do mnie. Dojrzałe, świadome, które chcą poznawać świat i dla których rozwój jest bardzo istotny. Przychodzą i rozpoczynają swoją przygodę z językiem hiszpańskim czy włoskim. Często słyszę podczas rozmów: ale ja nie jestem już młoda, nie wiem czy coś mi wejdzie do głowy … Dobrze nauczyć się języka można w każdym wieku. Przez 7 lat przez Instytut „przeszło” kilka tysięcy ludzi, zarówno kobiet jak i mężczyzn, w tym spora grupa dzieci i młodzieży, którzy nauczyli się języka na wysokim poziomie. 

Ważny jest również inny aspekt. Robienie czegoś tylko dla siebie, podjęcie nowego wyzwania, odejście od codziennej rutyny. Często to realizacja swoich marzeń.  Dla mnie jest niesamowitą satysfakcją, kiedy po semestrze nauki, kursanci mogą się komunikować na wakacyjnych wyjazdach. Widzą efekty po tak krótkim czasie, są dodatkowo zmotywowani. To uczucie którego nie da się z niczym porównać.

A co ciebie inspiruje?

Wszystko może być inspiracją pod warunkiem, że nie jesteśmy pospinani, zestresowani. Trzeba mieć luz w głowie. Inspiruje mnie wszystko: ludzie z którymi się spotykam i rozmowy z nimi, moje koty, otaczająca przyroda. Np. dzisiaj jesienny spacer był dla mnie inspirujący. Nawet sny mnie inspirują 🙂 I kuchnia mnie inspiruje. Uwielbiam gotować. Moja specjalność to kuchnia wegańska. Od ponad 20 lat jestem wegetarianką, od 5 weganką i propaguję ten styl odżywiania. Bardzo pobudza mnie muzyka flamenco.

Co uruchamia w tobie flamenco?

Moją cygańską naturę 🙂 Głębokie pokłady emocji. Ekspresję. Lubię nawet ten cygański sznyt: duże złote koczyki, brzęczące bransoletki i kolor, którego w Polsce jest tak mało. W muzyce porusza mnie „cante jondo” głęboki śpiew i oczywiście gitara … We flamenco nie ma stałych zespołów, każdy może grać z każdym. To improwizacja w czystej postaci. I to jest dla mnie tak pociągające. Widziałam jak wyglądają przygotowania do koncertu. Muzycy rozumieją się bez słów. Dlatego z tak dużym zaangażowaniem organizowałam wiele koncertów flamenco, również z udziałem artystów z Andaluzji. To artyzm i kreacja w czystej postaci.

Często słyszysz że jesteś kreatywna?

Tak, często. Zdaję sobie sprawę, że to mój atut. Nie zawsze tak było. Przez wiele lat moja kreatywność była uśpiona. W szkole, a to było w okresie komuny to w ogóle nie było istotne, powiedziałabym że wręcz niepożądane. Kiedy pracowałam w różnych firmach, często słyszałam że za bardzo kombinuję, że mam się dostosować a nie wymyślać. To nie był konkretny moment, że stwierdziłam że jestem kreatywna, to był proces związany po prostu z moim wewnętrznym rozwojem. Tego o sobie się dowiedziałam. I to było jednym moim z największych odkryć.

Tak naprawdę to każdy ma w sobie kreację, jednak różnie się ona realizuje. Ma ona dużo wspólnego z zaufaniem do siebie. To olbrzymia przestrzeń. Kreacją jest zrobiona fotografia, ugotowany obiad, wydziergany na drutach sweter, klimatyczny dom, poprowadzenie lekcji hiszpańskiego czy własna firma.

Firma to kreacja?

Zdecydowanie. Prowadzenie firmy jest kreacją. Wymaga wyobraźni, strategii, determinacji i wewnętrznej spójności. Nikt mi nie dał recepty na biznes. Firma to poszukiwanie właściwej formuły.   Tak powstały moje 2 firmy. Poczułam że chcę to robić. Uwolniła się energia kreacji i poszło… Instytut Sollares powstał w Józefosławiu, jest to wieś pod Warszawą. Niektórzy rokowali że firma nie przetrwa nawet pół roku. Tylko język hiszpański, wąska oferta, stosunkowo mała miejscowość, duża konkurencja szkół językowych. Jednak projekt się powiódł.

Myślę że gdybym wtedy zrobiła kalkulację plusów i minusów wejścia w ten projekt to nigdy by nie powstał. A ja zobaczyłam oczyma wyobraźni Instytut, wielokulturowość i edukację, która była mi zawsze bliska. Zobaczyłam bibliotekę, miejsce gdzie można napić się dobrej kawy i spotkać ciekawych ludzi. Poszłam za tym.

Na początku wynajmowałam malutki lokal, współpracowałam tylko z 3 lektorami. Przychodzili ludzie, było zainteresowanie kursami. Krok po kroku rozwijałam szkołę. Pytasz o bycie kreatywnym. Natchnienie, kreacja przychodzi kiedy pracujesz. Tak mówił Picasso a był on tytanem pracy. Całkowicie się pod tym podpisuję.

Czułaś że Instytut się powiedzie?

Mam taką cechę, że nie myślę zbyt dużo 🙂 Gdym się zastanawiała to niewiele bym zrobiła.

Jestem zodiakalnym baranem, który jak wiadomo prze do przodu. Dla mnie działanie jest najważniejsze, czuję się spełniona jak działam i tworzę. Nie słucham „podszeptów” z zewnątrz: że to trudne, że ryzykowne, nie ten rynek. Podam taki przykład. Pamiętam mój pierwszy koncert flamenco w Domu Kultury w Józefosławiu. Co słyszałam z zewnątrz? Józefosław to sypialnia, nikomu nie chce się wychodzić na wydarzenia kulturalne. Jeśli już to przychodzą na kabareciarzy. Flamenco? To nie wypali, jest zbyt niszowe.

A ja chciałam robić takie projekty. Bo kocham flamenco i czułam, że jest taka potrzeba wokół. Pan który przygotowywał salę na mój pierwszy koncert flamenco ustawił tylko 30 krzeseł i powiedział „daj Boże żeby tyle osób przyszło”. Nie wiedziałam ile osób przyjdzie, ale miałam poczucie, że zrobiłam co mogłam: promocja w internecie, mailingi, plakaty. Koncert okazał się dużym sukcesem, przyszło tak dużo ludzi że nie pomieścili się w sali. Tak było z kolejnymi koncertami i wydarzeniami które organizowałam.

Inspiracja to jedno, działanie to drugie. Nic po pomysłach jeśli nie ujrzą one światła dziennego. Nigdy nie wiemy jak rozwinie się projekt jeśli go nie uruchomimy. Nawet jeśli nie wyjdzie, zyskujemy doświadczenie, jesteśmy na wygranej pozycji.

Czy zawsze było kolorowo?

Oczywiście że nie zawsze. Covid zweryfikował wiele. Kiedy ogłoszono lockdown, zrozumiałam że muszę działać inaczej. Że mogę zapomnieć jak do tej pory funkcjonowałam. Przeniosłam Sollares w przestrzeń onlajnu. Przed pandemią myślałam o otwarciu drugiej placówki w strategicznym miejscu, tak widziałam rozwój firmy. Życie przyniosło jednak inne rozwiązania. Zresztą Covid pokazał jak ważną cechą jest elastyczność, dostosowanie do istniejących warunków. Można powiedzieć, że dzięki pandemii zrobiłam olbrzymi progres, milowy krok w rozwoju firmy.

Teraz Sollares ma ogólnopolski zasięg. W kursach on-line uczestniczą kursanci również z zagranicy. Część lektorów z którymi współpracuję mieszka w Hiszpanii. Otworzyła się nowa przestrzeń i szansa dla Instytutu. Opracowaliśmy autorską metodę nauczania. Zwiększamy udziały w rynku.

Przeniesienie firmy w online wymaga wiedzy. To nie łatwe zadanie.

To prawda. To inny rodzaj funkcjonowania, inna komunikacja. Zaczęłam od produktu. Przez pół roku testowałam rozwiązania onlajnowe. Nie chciałam powielać tego co jest na rynku. Jestem marketingowcem, cały czas się szkolę w dziedzinie marketingu internetowego. Nowe rozwiązania wdrażam na bieżąco. Sama wiele rzeczy robię. Obecnie działając w przestrzeni internetu więcej czasu zajmuje mi analityka. Na co internauci reagują, co się nie podoba. Niemniej jednak, to co jest dla mnie kluczowe to budowanie silnej i rozpoznawalnej marki. I na tym skupiam swoją uwagę. Konsekwencja ma tu duże znaczenie.

Co doradzisz kobietom, które chciałyby mieć swoją firmę. Czy teraz jest dobry czas?

Dobry czas na założenie firmy jest wtedy kiedy jesteś na to gotowa. Swoją pierwszą firmę – agencję reklamową otworzyłam w 2009r, w czasie kryzysu, kiedy to firmy redukowały budżety reklamowe. Udało mi się dlatego, że byłam zmotywowana i gotowa na własną działalność. Każdy czas jest dobry. Najważniejsza jest motywacja.

Co mogę poradzić kobietom? Aby pracowały ze sobą, nad swoją samooceną.  Polki mają z tym duży problem. I te młode i te dojrzałe. Kiedy człowiek kiedy jest wewnętrznie spójny stworzy każdy projekt. The sky is the limit.

Własna firma? Nie każdy jej potrzebuje. Są osoby, które dobrze się czują pracując w już stworzonych strukturach. Ja o własnej firmie zawsze marzyłam, źle się czułam pracując u kogoś. Także w moim przypadku to był naturalny proces. Czuję się spełniona budując własne firmy. Jednak zdaję sobie sprawę, że dla każdej kobiety spełnienie ma inny kolor.

Aby wyrazić siebie potrzebna jest odwaga. I nie chodzi o narażanie życia czy zdrowia. Bycie odważnym dla mnie to przełamywaniem tematów tabu i stereotypów. To samodzielność w myśleniu i dojrzałość. To bycie sobą i wyrażanie siebie na swój sposób.